Opracowanie wykładu abp Marka Jędraszewskiego pt. "Czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?"
Co to znaczy "nauka"? Większość ludzi odpowiedziałaby że jest to: fizyka, chemia, biologia a także nauki matematyczne. A nauki humanistyczne? Pewnie większość powiedziałaby że nauki historyczne, politologia i pokrewne też jakoś naukami są, ale to już nie to co ta "prawdziwa" fizyka, chemia. A co dopiero byłoby gdybyśmy zapytali, czy nauką jest filozofia albo teologia? A przecież wszystkie one, łącznie z teologią, przynajmniej na niektórych polskich uniwersytetach są wykładane. Istnieją wydziały teologiczne na uniwersytetach państwowych (choć nie na wszystkich). A więc są to nauki. Są naukami ponieważ spełniają pewne wymogi metodologiczne. Każda z tych nauk ma swoją metodologię (chociaż każda różną) co sprawia, że zasługuje na miano nauki.
Mówiąc zatem o nauce wielu ludzi ma na myśli wąskie rozumienie nauki, zwane nauką przyrodniczą (czyli tą która mówi nam coś o świecie materialnym). A więc pytanie "czy nauka musi być sprzeczna z wiarą?" powinno brzmieć: "czy nauki przyrodnicze muszą być sprzeczne z wiarą?"
Nauki przyrodnicze zaczęły rozwijać się w nowożytności (XVI - XVII w.), chociaż istniały już w starożytności (Arystoteles). Wykłady na uniwersytetach średniowiecznych polegały na komentowaniu dzieł przyrodniczych Arystotelesa ponieważ uważano, iż to co on powiedział jest tak genialne, że nic już nie można do tego dodać. Ten stan trwał ok. półtora tysiąca lat. W XVI w. zaczęto kwestionować autorytet Arystotelesa i zaczęto myśleć po swojemu.
Na czym polegała nowość myślenia tych przedstawicieli rodzących się nauk przyrodniczych? Przejęli za Arystotelesem jego metodę obserwacji, ale ją wzbogacili o eksperyment. Kiedy Newton sformułował swoje prawa i zauważono, że wszystko można opisać równaniami i przewidzieć pojawiło się poczucie potęgi i władzy. Zaczęto myśleć że właściwie wszystko lub prawie wszystko już wiemy o świecie, a jeśli są jakieś przestrzenie których nie znamy, to kiedyś je poznamy. A Bóg stanie się nam wówczas niepotrzebny, ponieważ sami poznamy ten świat - tak zaczęto myśleć. I wówczas zaczął się powolny proces odchodzenia od wiary chrześcijańskiej. Im bardziej człowiek zaczynał sobie wyobrażać że zaczyna nad wszystkim panować, tym bardziej Pan Bóg stawał się mu niepotrzebny.
Niektórzy wielcy uczeni przyrodoznawcy byli ludźmi głęboko wierzącymi, np. Mikołaj Kopernik (kanonik warmiński), Kartezjusz, Franciszek Bacon (twórca zasad metodologicznych nowożytnego przyrodoznawstwa), Pascal (matematyk i fizyk), Izaak Newton, Gregor Johann Mendel (opat zakonu augustianów na Morawach - prekursor genetyki)
Darwin ateistą na pewno nie był (raczej deistą). Wierzącym był twórca teorii tzw. "Wielkiego Wybuchu", Georges Henri Lemaitre (1894 - 1966 r.), belgijski ksiądz katolicki, matematyk, astronom, kosmolog. To on zaczął w 1927 r. kwestionować pewne ustalenia Alberta Einsteina i dzisiaj jest twórcą teorii, która jest powszechnie uznawana. Wierzącym był Pierre Teilhard de Chardin (1881 - 1955 r.) francuski teolog, paleontolog. Próbował nadać teorii ewolucji znaczenie w duchu chrześcijańskim. Twierdził, że cała rzeczywistość ma charakter dynamiczny i ewolucyjny, dąży od punktu Alfa do punktu Omega, mając swój początek i koniec w osobie w Jezusa Chrystusa. Pierre Teilhard de Chardin jest kolejnym przykładem na to, iż można być bardzo zaangażowanym w rozwój nauk, w tym przypadku biologicznych i być jednocześnie kapłanem, jezuitą,bardzo znanym myślicielem.
Warto również wspomnieć żyjącego współcześnie księdza profesora Michała Hellera specjalizującego się w filozofii przyrody, kosmologii oraz w relacjach nauka - wiara. Proponuje on stanowisko pośrednie pomiędzy rozwojem świata w drodze przypadku a tzw. Inteligentnym Projektem (wg którego przypadek nie istnieje). Aby mógł powstać genom ludzki, przypadek jest niemożliwy ponieważ zabrakłoby czasu by mogły powstać różnego rodzaju kombinacje w strukturach genowych. Tak bardzo genom jest skomplikowany.
Ateiści, którzy chcą uczciwie podchodzić do stawianej przez nich tezy, mówiącej że Boga nie ma, natrafiają na problemy. Przede wszystkim ulegają pewnemu schematowi myślenia, który powstał w latach 30, 40 XIX stulecia za sprawą twórcy filozofii pozytywizmu, Augusta Comte'a. Według niego w dziejach świata możemy wyróżnić trzy okresy. Pierwsze stadium, najbardziej niskie to religijne (w którym dzieje świata i człowieka tłumaczymy odwołując się do Boga), następne stadium to metafizyczne (w którym próbujemy wytłumaczyć świat za pomocą abstrakcyjnych konstrukcji), stadium trzecie, najwyższe, to pozytywizm (który ogranicza całą wiedzę o świecie i człowieku do tego, co o tym świecie mogą powiedzieć nauki przyrodnicze - i tylko to się liczy). To że my dzisiaj uważamy że nauka to są nauki przyrodnicze to jest to "zasługa" pozytywizmu Comte'a. My tym schematem świadomie czy nieświadomie się posługujemy Dla Comte'a nauki humanistyczne niewiele znaczyły (był on z wykształcenia inżynierem politechnikiem), jedynie znaczenie miała socjologia której jest twórcą.
Kolejnym człowiekiem który przyczynił się do rozwoju ateizmu był Ludwik Feuerbach. Uważał, że istnieje tylko to, co można doświadczyć zmysłowo, przyroda, materia.
W tych samych czasach żył również Karol Darwin, który choć z Bogiem nie walczył to jego dzieła zostały zinterpretowane przez Fryderyka Engelsa w kategoriach ateistycznych i czysto materialistycznych. Tzw. "diamat" - materializm dialektyczny (wszystko co istnieje w świecie materialnym da się opisać za pomocą praw dialektyki: teza, antyteza, synteza).
Niedawno polski filozof Leszek Kołakowski, który "wyszedł" z marksizmu i który był wojującym komunistą a później się do tego szybko rozczarował, powiedział o materialiźmie dialektycznym Marksa i Engelsa, że niektóre ze stwierdzeń materializmu dialektycznego są banałami zwykłego rozsądku i nie zawierają nic specyficznie marksistowskiego, inne są filozoficznymi wyznaniami wiary niedowodliwymi i nierozstrzygalnymi za pomocą środków naukowych, jeszcze inne są po prostu nonsensami. Do czwartej kategorii należą stwierdzenia, które mogą być interpretowane rozmaicie i zależnie od interpretacji należą do jednej, drugiej lub trzeciej kategorii wymienionej poprzednio.
Inaczej mówiąc ten materializm jest jakby quasi-religią, którą wtłaczano i którą trzeba było zaliczyć w szkołach do roku 1989. Wskazuje to na skalę indoktrynacji jaka miała miejsce.
Wydawało się, że jest to rzecz miniona. I oto teraz, na przełomie XX i XXI wieku mamy do czynienia z tym, co często się nazywa "nowym ateizmem". Ten nowy ateizm nawiązuje do teorii ewolucji. My będąc w Polsce nie zdajemy sobie sprawy z dyskusji, jaka ma miejsce obecnie w Stanach Zjednoczonych między dwiema tendencjami (obydwie fundamentalistyczne).
Pierwsza to fundamentalizm materialistyczny, który materialistycznie chce interpretować ewolucję (ewolucja jako proces, który zaistniał i który poprzez mechanizm doboru naturalnego prowadzi do rozwoju od najbardziej podstawowej struktury życia, do najbardziej rozwiniętych zwłaszcza do człowieka). I to jest fundamentalizm - wiara w ewolucję bez próby zastanowienia się jak to jest, że coś doskonalszego rodzi się z czegoś mniej doskonałego, co temu procesowi nadaje taki dynamizm, że zaczynamy od prostego organizmu a kończymy na człowieku. Co każe się materii organicznej tak rozwijać? Tłumaczenie tego teorią przypadku (jak mówi Dawkins że tak przypadek każe), jest tłumaczeniem nie wytrzymującym krytyki.
I jest również drugi fundalimentalizm, wyrosły głównie z protestanckiego fundamentalistycznego tłumaczenia opisu stworzenia świata z Księgi Rodzaju wg sześciu dni stworzenia. Nie chcą brać pod uwagę ani jedni ani drudzy tego, co my wiemy, że Biblia to księga szczególna, pisana przez co najmniej dziesięć wieków,różnymi stylami literackimi, przez różnych autorów, w różnych środowiskach i że nie można do Pieśni o Stworzeniu przykładać wagi stwierdzeń o charakterze biologii czy fizyki - a oni tak czynią. Według tego drugiego fundamentalizmu Pan Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni (ponieważ tak jest napisane) wobec czego ewolucjoniści racji nie mają.
I niewątpliwie przy takim fundamentaliźmie (protestanckim głównie) wielu z ludzi opowie się za zwolennikami ewolucjonizmu, nawet jeśli jest on fundamentalistyczny i materialistyczny. Tymczasem trzeba wrócić do pełnej wiedzy o Biblii, o sposobie jej czytania, sposobie jej rozumienia, tzn. że jest Bóg który to wszystko stworzył, że stworzył to wszystko z nicości, swoją wolą, że to co stworzył ma swój zamysł, jakąś mądrość ukrytą.
I dlatego, jeśli jakiś przyrodnik mówi, że na podstawie swojej wiedzy stwierdza, że Pana Boga nie ma, to w tym momencie w jakieś mierze kłamie, dlatego że wychodzi poza swoją metodologię a wchodzi na płaszczyznę filozofii
Święto Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej - dogmat kościoła katolickiego.
OdpowiedzUsuń"O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi którzy się do ciebie nie uciekają a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła Świętego i poleconymi tobie".
Bardzo trudno mi jest z tego coś zrozumieć. Na stronach katolickich znalazłem rozwinięcie (wyjaśnienie) tego dogmatu, ale dalej niewiele mi to mówi o samym poczęciu NMP. Dlatego przez całe lata omijałem to zagadnienie wiary katolickiej. Na ścianie jednej z kaplic poświęconej Matce Bożej Niepokalanej jest umieszczony napis: "O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami". To wyrażenie bardziej nawiązuje do poczęcia Matki Bożej.
Dopiero zupełnie niedawno usłyszałem jak pewien znany ksiądz w internecie powiedział, że poczęcie Matki Bożej odbyło się BEZ KONTAKTU FIZYCZNEGO jej rodziców, Joachima i Anny. Niestety - nigdzie w internecie na stronach katolickich lub innych nie znalazłem potwierdzenia tego wyjaśnienia, a księży na spowiedzi nawet nie śmiem pytać. W jednej z publikacji dotyczącej filozofii genezyjskiej Juliusza Słowackiego znalazłem opis - przyszłej Jerozolimy (Odkupionej) - Jerozolimy Słonecznej, w której nowe istoty (ludzie) powoływane są do życia są w sposób duchowy.
dg193