/http://dg193blog.blogspot.com/p/genezis-z-ducha-iv-redakcja-zdjecia.html
http://dg193blog.blogspot.com/p/genezis-z-ducha-redakcja-i-zdjecia.html
http://dg193blog.blogspot.com/p/rozmowa-z-helionem-i-helois-zdjecia.html
http://dg193blog.blogspot.com/p/rozmowa-o-celach-finalnych-zdjecia.html
http://dg193blog.blogspot.com/p/rozmowa-o-celach-finalnych-ii-zdjecia.html
http://dg193blog.blogspot.com/p/list-do-j-n-rembowskiego-zdjecia.html
Jeśli stwierdzenie, że Matka Boża została poczęta bez kontaktu fizycznego jej rodziców jest prawdziwe, może lepiej byłoby zastąpić początkowe słowa modlitwy: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami którzy się do ciebie uciekamy (...) ", słowami: "O Maryjo samą tylko siłą woli poczęta, módl się za nami którzy się do ciebie uciekamy (...) ".
OdpowiedzUsuńUzasadnienie: W dzisiejszym świecie słowa takie jak: miłość, poczęcie, zmieniły tak bardzo swoje prawdziwe znaczenie, że kojarzone są przez wielu z miłością cielesną, pożądliwością, itp.
dg193
Byłem wczoraj na trzeciej (dziewiątej części) Gwiezdnych wojen. A oto streszczenie tej niby trzeciej części:
OdpowiedzUsuń(Uwaga tekst jest trudny, apokaliptyczny)
Coście zrobili z moim światem i co dalej robicie!?
Piękne prawie nowe budowle ozdobione rzeźbami, niezniszczone jeszcze posadzki marmurowe, zamknięte - zasłonięte roletami witryny sklepów albo zamienione na siłownie, szkoły walki, bary - wyglądają jak opustoszałe pogorzelisko! (A tam ciągle gra muzyka... tzn. ciągle jest w tym dawne życie). Tylko nie zamieniajcie tego na stragany jarmarczne albo sklepy ze sprzętem rolniczym jak na planecie KimanJu!
Kilka lat temu podłożyliście ładunki pod Stary Świat - a spieszyliście się z tym bardzo, uchwalając ustawy Nowego Porządku z dnia na dzień, łamiąc i naginając przy tym Prawo i samochody (tzn. auta) do swoich potrzeb, nie zważając nawet na pieszych i przepisy drogowe. Wszczepialiście z całą siłą i determinacją nowe idee przeciwne wśród ludu które niby miały być lekarstwem a jeszcze powiększyły zgorszenie! Ale po dwóch latach odebrano wam możliwość szybkiego rujnowania i to w dzień 8 grudnia.
Dlaczego wbijacie klin we wspólnotę galaktyczną? Czy chcecie wytrącić planety ze swoich orbit, wprowadzić zamęt w gromadzie galaktyk i spowodować zniszczenia na skalę całego Wszechświata? A może słuchacie doradców Imperatora? Nie dajcie się zwieść ich wspólnikom chowającym się pod habitami którzy są świadomi albo nieświadomi tego co czynią.
Ja wiem, że mieszkańcy Galaktyki może nie zasłużyli na to aby ich traktować lepiej. Ale wy dajecie im co dzień pigułkę na dobry nastrój w postaci bajki telewizyjnej złożonej z trujących składników. Podobnie działacie wykorzystując wszystkie miejsca w których gromadzą się ludzie. Sami natomiast wprowadzacie powoli, krok po kroku, ostrożnie program Najwyższego Porządku. Protoimperatorzy! W imię wyimaginowanego zagrożenia i pokrętnie umotywowanych potrzeb utrwalacie swoją władzę działając na szkodę własnej Galaktyki i całej Gromady Galaktyk.
Może wystarczy wam siły aby zrujnować Stary Świat ale nie starczy wam siły aby zbudować coś nowego (tzn. coś dobrego). Starego Świata też nie nawrócicie, co najwyżej powiększycie kryzys. A ogłupiacie, niszczycie i krzywdzicie przy tym ludzi oraz deptacie ich wartości. I dają się na to nabrać nawet ludzie wykształceni i inteligentni, którzy nie dostrzegają podobieństwa hełmu Lorda Vadera do systemu zła który był już w przeszłości jeszcze przed Sithami.
Wiem na pewno, że Han Solo nie zamieniłby swojej wolności (chociaż miałby się tułać po wszystkich kątach Galaktyki) na ciepłe wygodne więzienie.
"Ale co kto sieje to i zbierać będzie... Kto mieczem wojuje od miecza ginie..." Kto strach sieje, strach zbierać będzie... Kto strachem wojuje od strachu zginie...
dg193
Cudowne źródełka: balnica, Biłgoraj, Borek Stary, budzieszyn, cergowa, Chabówka rdzawka, Chełmno, Chełmsko Śląskie, chotowa, czartowczyk, cisie, Częstochowa, czerna, Czyżowice, Dąbrówka Łubniańska, Dębowiec, Dobrzeń Wielki, folwarki tylwickie, Gdynia Wielki Kack, Gietrzwałd, Głogów małopolski, Górecko Kościelne, Górka Klasztorna, Górki, grabarka, Hodyszewo, Hrubieszów, Jadowniki Górka - Bocheniec, Janów Lubelski, Jarosław, jeziernia, Jodłówka, Kalwaria Pacławska, kałuże, karwów, Klimkówka, knorydy, Kombornia, krywałd, kormanice, Koszęcin, Kraków skałka, Kraków studnia świętego Szymona, kryłów-kolonia, krynki, krynoczka, Krasnobród, Krzemienica, kudowa-zdrój, Krzeszów Dolny, Leśniów, Leśna Podlaska, Lichen, Lipiny, lipsko-polesie, Lipowiec, Ludźmierz, łopienka, Łupianka, Łódź Łagiewniki, łukaszówka, Mazury Miedzna, Mikorzyn, miłkowice-maćki, Odporyszów, Nowiny horynieckie, olszewice Orłów murowany, Ostrowy tuszowskie, pągowiec, Pątnów,, Płonka Kościelna, poznań Polańczyk, Przylasek, przyłęków, Radecznica, rade, Radków, Radoszyce, Ropczyce, Siedliska, Sielec, Sławęcin, stary sącz, Sosnówka Staw Ujazdowski, Święta Katarzyna, Ślemień, Szczyrk, Święta Woda,ToruńTomaszów Lubelski, Turkowice, Trzciana Zaśpit, wasylów wielki, Wielkanoc wiktorówki, Góra witosławska, Uchanie, Wambierzyce, Góra Jawor, Wrocanka, Zrębice, Zwierzyń, zawyki, żurawin
OdpowiedzUsuńdg193
Do południa było jeszcze kilka godzin. Późno-wiosenne słońce powoli wspinało się wzwyż, oświetlając południowe stoki góry, na której rozłożone były zabudowania zabytkowego miasteczka. Kręte wąskie uliczki wiły się wzdłuż drewnianych i murowanych domków, których odrzwia wychodziły wprost na drogę. Gdzieniegdzie kamienne studnie przykryte drewnianymi daszkami wysuwały się przed fasady budynków. W cieniach rzucanych przez wiekowe strzechy domów chowali się nieliczni przechodnie wracający z porannych zakupów. Spośród zakoli opadających w dół przecznic i z prześwitów pomiędzy zabudowaniami wyłaniany się zalane słońcem pobliskie wzgórza.
OdpowiedzUsuńJedna z takich krętych uliczek wyróżniała się szczególnie. Zbudowana z górskich kamieni pięła się stromo w górę prawie pod sam szczyt wzniesienia, na którym znajdowały się ruiny prastarego zamku. Dalej polna już droga mijała dużą, stylową willę, obok której otwierała się wielka brama lasu.
Nic więc dziwnego, że to urokliwe miejsce przyciągało nieustannie letników i wycieczkowiczów szukających tutaj wytchnienia od wielkomiejskiego zgiełku. Niektórzy przybywali na dłużej, wynajmując pokoje w domach gościnnych, inni zaglądali tutaj tylko w niedzielne popołudnia, a jeszcze inni zatrzymywali się, kiedy przejeżdżali przez miasto.
Jeden z takich przybyszów szedł właśnie powoli drogą. Dzisiaj przybył tu sam, lecz często bywał tu z rodziną lub ze znajomymi. Szli wówczas pieszo leśną ścieżką, przechodząc obok drzewa, na którym zawieszona była niebieska kapliczka kryjąca wewnątrz figurę Matki Boskiej ozdobionej wiankiem białych kwiatów. W tym miejscu, z którego w dół i w górę odchodziły boczne ścieżki, skręcali nieco w lewo, kierując się w głąb lasu, aby dojść w końcu do małej ławeczki.
Przechodzień zatrzymał się przy dużym domu, w połowie wykonanym z piaskowego kamienia a w połowie wykończonego cegłą, wpatrzył się w przylegający do niego mały placyk i wspomniał zdarzenia z przeszłości:
- Pobawimy się w taksówkę? - zapytała une petitte fille de la Mer i zaraz usiadła za kierownicą samochodu - Proszę wsiadać, zapiąć pas - taak... - Gdzie jedziemy?
- Proszę mnie zawieźć na ulicę... - zaczął jej kompan, ale przerwał, chcąc wymyślić nazwę ulicy. Rozglądnął się dookoła. - Na ulicę Jodłową - dokończył.
- Dobrze, jedziemy! - powiedziała i zaczęła naśladować kierowcę taksówki: poruszała kierownicą, otwierała szyby, naciskała hamulec. W końcu stwierdziła:
- Jesteśmy na miejscu!
"Pasażer" wysiadł. Po chwilę zapukał w szybę i zapytał:
- Czy może mnie Pani gdzieś zawieźć?
- Gdzie?
- Na ulicę Różaną 12?
- Dobrze, proszę wsiadać...
Wspomnienie uleciało. Spojrzał w przeciwną stronę, gdzie za porośniętym gęstym bluszczem ogrodzeniem rozciągał się widok na zalesione wzgórza. Pomiędzy nimi z poprzecinanych smugami pól dolin wyłaniały się skupiska zabudowań. Czyste przejrzyste niebo i rozległa przestrzeń kierowały myśli ku dalekim nieznanym stronom. Liczne białe kwadraciki domów mieniły się w nagrzanym powietrzu, jakby chciały zapowiedzieć nadejście przyszłych emocjonujących dni.
Wędrowiec wszedł w głąb lasu. Gdzieś z dołu, zza zwartej gęstwiny drzew i krzewów dochodziły echa pluskających się w basenie letników. Po chwili odgłosy ustąpiły ciszy lasu, przerywanej już tylko śpiewem ptaków. Kręta, kamienista ścieżka, którą szedł, rozdzielała na pół stromy stok góry.
OdpowiedzUsuńNagle zatrzymał się. Obok, na odsłoniętym prawie pionowym urwisku zobaczył postrzępione zwały skalne.
Podszedł bliżej. Naprzemianlegle ułożone warstwy zlepieńców, piaskowców, łupków ilastych i margli biegły skośnie w dół, miejscami ulegając wykrzywieniu. Na dole leżały odpadłe od skał kamienie. Wędrowiec podniósł jeden z nich i wpatrzył się z zaciekawieniem, jakby chciał wyczytać z niego całą przeszłość tych gór. Oczami wyobraźni zobaczył wielką zatokę prehistorycznego oceanu. Zatoka ciągnęła się daleko na południe, a z jej środka wyłaniała się duża wyspa granitowych skał. Z cyjanowo-zielonkawych fal wychylały swe głowy wielkie stwory morskie, a w powietrzu krążyły latające gady. Okoliczne rzeki niosły ze sobą drobiny piasku i żwiru, które po wiekach miały stać się budulcem tego górotworu.
Odłożył kamień. Rozglądał się dookoła, nie mogąc nadziwić się, że w miejscu, gdzie kiedyś było wielkie zapadlisko, teraz są wzniesienia i masywy górskie.
Zamyślony ruszył niespiesznie dalej. Wspomnienie przeszłości Ziemi przywołało pytania o początki stworzenia świata. "Świat nie powstał z niczego, nie został też uformowany z jakieś odwiecznie istniejącej materii" - przypomniał sobie przeczytane kiedyś słowa - "jest to raczej nieustanny proces wyłaniania się świata z Boga".
"Czyż więc oznacza to, że świat duchowy wyłania się z Boga, a świat widzialny - energia i materia - jest skutkiem ich wspólnej aktywności?" - rozważał.
Przedzierał się teraz z trudem przez gąszcz jeżyn i krzewów kierując się ku szczytowi wzniesienia.
"Patrząc na budowę atomu, trudno jest doszukać się w nim jakiejś materii: atom zbudowany jest z protonów i neutronów, te znowuż z kwarków, a w kwarkach również nie znajdujemy niczego stałego - jest tam raczej jakieś pole sił, kwant energii" - przywoływał w pamięci zasłyszane słowa.
Wędrowiec wspiął się wreszcie na szczyt.
Pośród rzadko rosnących drzew, na prostokątnym podwyższeniu trwały w bezruchu pozostałości gotyckiego zamku. Niewiele pozostało z czasów jego świetności, jednak ciągle jeszcze można było odczuć w nim klimat przeszłych wieków.
Pomiędzy dwumetrowej grubości murami jednej z wież wędrowiec zobaczył bowiem dobrze zachowaną, wewnętrzną część. Jej pionowe ściany wykonane ze starannie ułożonego kamienia tchnęły surową formą średniowiecza. Kiedyś słychać tu było szczęk zbroi, rżenie koni, ciężki łoskot zamykanych wrót a przez duże podłużne okna widać było bezkres zielonych borów i lasów.
Wędrowiec uniósł głowę. Wysoko na niebie duże, szarobrązowe ptaki zataczały szerokie kręgi.
Ostrożnie zszedł z dziedzińca, przeprawił się przez fosę i ruszył udeptaną ścieżką. Minął kilkoro spacerowiczów. Kilka lat wcześniej zorganizował tu był małą wycieczkę. Uśmiechnął się na wspomnienie jednej z uczestniczek, która niezadowolona z faktu, że poświęca się jej zbyt mało uwagi, odwróciła się i z całą stanowczością ruszyła przed siebie. Podążył wtedy za nią w obawie, aby nie zabłądziła. Ona zaś, nachmurzona i zła z uporem dreptała naprzód, od czasu do czasu jednak przystając i sprawdzając, czy ktoś idzie za nią. A ponieważ ścieżka biegła równolegle do fosy więc raz za razem okrążała zamek dookoła, wzbudzając tym ogólne rozbawienie.
Kiedy powrócił do miasteczka, zaczynało się już kolejne upalne popołudnie. Na niewielkim, opustoszałym o tej porze rynku nie było prawie nikogo.
OdpowiedzUsuńUsiadł ciężko na ławce i wpatrzył się w jedną z uliczek.
Wspomnienie przeniosło go do pewnego letniego dnia, kiedy to przechadzał się tu wraz z małą une fille de la Mer:
- Nie chcę jeszcze wracać do domu - powiedziała smutno i zapatrzyła się w dal.
Szli dalej w milczeniu.
Zachodzące pomarańczowo-czerwone słońce zalewało kolorami ściany budynków, a wydłużone cienie drzew odmalowywały na nich wymyślne kształty.
- To gdzie pójdziemy? - zapytał jej towarzysz, rozglądając się wokoło.
Skierowała wzrok na wejście do sklepu, nad którym wisiał szyld z napisem: "Piekarnia".
- Kupimy jakieś ciastka - domyślił się.
Kiwnęła ochoczo głową i pobiegła szybko naprzód, a następnie - nie zważając na mijających ją spacerowiczów - przyklęknęła na samym środku drogi.
- Szybciej, szybciej - przynaglała, robiąc przy tym iście aktorskie miny.
Wędrowiec wstał i powoli ruszył w drogę powrotną. Opuszczając to senne miasteczko, spojrzał ostatni raz dookoła. Na starej studni zobaczył napis:
"Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy"
dg193